Zaczęliśmy jedno z największych wydarzeń polskiego esportu w 2019 roku. Na stadionie poznańskiego Lecha gościmy zasłużone osobistości dla sportów elektronicznych, w tym właściciela Aristocracy – Alexa Gryna.

Wielkie emocje, gwiazdy światowego esportu i rodzinna atmosfera. Tak prezentuje się tegoroczna edycja finałów Good Game League w Poznaniu. Udało nam się porozmawiać z Alexem Grynem. Co powiedział nam po pierwszym meczu swoich podopiecznych? Jaki ma stosunek do fanów Arcy i czy chciałby trafić w trakcie zawodów na Virtus.Pro? Tego dowiecie się już za chwilę!

– Jesteśmy po pierwszym meczu z Tricked, niestety przegranym. Jakie macie oczekiwania co do dalszego przebiegu turnieju?
– Mamy nadzieję, że będzie dobrze. Po meczu, jak chłopaki skończą rozdawać autografy, siądziemy wszyscy razem, żeby obgadać co się stało, co poszło nie tak. Wiadomo, zespół wiele przeszedł po rozstaniu z devils.one. Zaczynamy tak jakby pracę od nowa, cały cykl zadaniowy i drużynowy. To długi proces i może chwilę potrwać.
– Doszły mnie słuchy, że mieliście bootcamp przed całą imprezą. Ja Wam poszło?
– Bootcamp był przed PLE. Chłopaki doszli do finału, więc chyba nie było źle. Wiadomo, że w Virtusach gra nie byle kto, więc mogą w każdej chwili zaskoczyć. Drugie miejsce też nie jest chyba złym wynikiem, biorąc pod uwagę przebyty okres treningowy.
– Jak się dobrze ułoży drabinka, to możecie trafić na Virtus.Pro. Chciałbyś tego pojedynku?
– Oczywiście, że tak! Gdy w CSa grają Polacy z Polakami zawsze są wielkie emocje. To są jedyne zespoły z Polski na tym turnieju. Ogólnie poziom jest bardzo wysoki, a nas to bardzo cieszy. Grając z najlepszymi, wiele się uczymy. W takim meczu na pewno fajna byłaby publiczność. „Taz” ma z nimi swoją historię, czasem nieciekawą. W pojedynkach jest jeden do jednego (śmiech).
– Jak widzimy, nie tylko kibice chcą zobaczyć ten mecz! Ale nie mogę nie zapytać o przeszłość. Rozstaliście się z line-upem Codewise Unicorns. Jakie macie z nimi relacje?
– Rozstanie było wiadome. Była to decyzja biznesowa. Chłopaki mają w sobie to coś. Brakowało jednak tej kropki nad „i”. Bardzo się cieszę, że jakoś sobie radzą. „Leman” i „crity” byli na testach w x-kom AGO. Trzymam za nich kciuki i całym sercem im kibicuję. Są młodymi, utalentowanymi graczami. Jeszcze dużo przed nimi.
– Wspomnieliśmy o kibicach. Niewiele czasu minęło od kiedy powstaliście, a mimo to wygląda to bardzo profesjonalnie. Jak Wy to robicie, że tak jednoczycie fanów?
– Chłopaki są na scenie jakiś czas. Jako ta piątka udowodnili nieraz, że coś potrafią. W zeszłym roku świetny Dreamhack w Montrealu, w tym roku też im szło bardzo fajnie. Wiadomo, sam „Taz” przyciąga uwagę, żywa legenda esportu. Dochodzi również do tego nazwa, nawiązanie do początków sportów elektronicznych na świecie. Została ona bardzo pozytywnie przyjęta, już nawet wtedy, gdy zawodnicy sami ją ustanowili (nie mając jeszcze organizacji). Uznaliśmy, że pójdziemy za tym i nie będziemy zmieniać.
– Jakieś ostanie słowa dla fanów?
– Trzymajcie za nas kciuki. Dopiero zaczynamy wspólną zabawę! Wpadajcie do nas, zbierajcie autografy, koszulki. Będziemy się pokazywać na największych turniejach w Polsce i za granicą. Szukajcie nas i kibicujcie!