Od dłuższego czasu obserwujemy spory angaż polskich klubów w esportowy świat. Pogoń Szczecin, choć stawia tam dopiero pierwsze kroki, stąpa po nim bardzo pewnie. O wewnętrznych działaniach i przyszłości całego pomysłu opowiedział nam Piotr Bonarski, osoba odpowiedzialna za sferę esportową w klubie z zachodniej części Polski.
– Mówiąc nieco kolokwialnie, jesteś człowiekiem od esportu w Pogoni Szczecin. Jak do tego doszło, że znalazłeś się właśnie w tym miejscu?
– Aby wszystko ułożyło nam się w jedną całość, musimy cofnąć się do początków esportu w Pogoni Szczecin. Od tego należałoby zacząć, by zrozumieć moją rolę w całym przedsięwzięciu. Polbit Pogoń Szczecin ESPORT (teraz piratesports przyp. red.) nie powstał ot tak. Na stworzenie tego pomysłu i jego realizację złożyło się kilka istotnych rzeczy. Już jakiś czas temu nasz dyrektor od marketingu spotkał się z właścicielem Polbitu, Bartkiem Polenderem. Wtedy kreowały się pierwotne pomysły o funkcjonowaniu esportu w Pogoni. Pierwsze owocne rozmowy napędziły całą machinę. Drugim krokiem było wejście Ekstraklasy w świat sportów elektronicznych: organizacja znanych nam Ekstraklasa Games i Ekstraklasa Cup.
Był to bodziec, który pchnął nas w stronę działania praktycznego, w stronę faktycznego tworzenia sekcji esportowej. Zaczęliśmy zatem szukać chłopaków, następnie stworzyliśmy drużynę w FIFĘ i zaczęliśmy naszą przygodę. Wtedy potrzebowaliśmy kogoś z Pogoni, kto od naszej strony podjąłby się zarządzania esportowym światem. Kogoś, kto pokieruje działaniami Dumy Pomorza w tych kwestiach i będzie współpracował z Polbitem. W zespole marketingowym to ja miałem największą wiedzę na ten temat, więc po niedługim namyśle, zostałem wybrany. Wbrew pozorom, nie zatrudniono mnie specjalnie po to, bym zajmował się esportem. Moje główne działania w klubie to obsługa biznesu, opiekowanie się w trakcie meczów strefą VIP. Właśnie od niedawna dodatkowo kieruję działaniami esportowymi. Trzeba przyznać, że projekt cały czas się rozwija i wciąż pojawiają się nowe osoby, które przejmują część obowiązków. Tak naprawdę zaczynaliśmy z Bartkiem we dwóch. Później „siły Polbitowe” zostały przekierowane na poszukiwanie zawodników do nowo powstałych drużyn. Bartek ma duże i niezwykle cenne doświadczenie z racji tego, że tworzył Polbit Esport League. Posiada zatem dużo większą wiedzę, związaną typowo z esportem, niż ja. Wydaję mi się, że przy połączeniu naszych sił zrobiliśmy całkiem dobrą robotę. Zdobyliśmy Mistrzostwo Polski w Ekstraklasa Games, zatem początkowy etap zakończyliśmy nie lada sukcesem. Warto zaznaczyć, że pierwszy triumf został zauważony przez zarząd. Ta premierowa wygrana daje kolokwialnego „kopniaka”, żeby działać dalej.
– Pierwsze pomyślności zawsze napawają optymizmem. Wtedy ludzie zauważają, że to działa, że przynosi zamierzone efekty.
– Zauważamy i odczuwamy motywacyjne bodźce. Pierwszym naszym turniejem była Ekstraklasa Cup, gdzie „w delegację” pojechał Nikodem „Piko” Pawlak i Radek Majewski. To był naprawdę fajny, freakowy turniej. Co prawda, nie można było się spodziewać jakiegoś bardzo dobrego wyniku. Zauważmy, że profesjonalny gracz, pierwszy raz spotkał profesjonalnego piłkarza, po czym obaj usiedli do konsoli i zaczęli grać. To wszystko działo się szybko, nie było tego istotnego zgrania. Sukces byłby niezwykłym cudem. Ale z wizerunkowego punktu widzenia mocno nam to pomogło. Byliśmy widoczni w wielu esportowych mediach i nie tylko. Wszyscy wiemy, że Radek to typ showmana, który uwielbia kamerę. O zainteresowanie ze strony dziennikarzy nie musieliśmy się martwić. Kolejnym turniejem było Ekstraklasa Games, do którego odeszliśmy naprawdę poważnie. Na początku było ciężko, ponieważ wyniki nie były takie, jakie wraz z chłopakami sobie zakładaliśmy. Musieliśmy się wspinać po drabince i awansować w tabeli. Wstępnym celem była pierwsza ósemka, a jak później się okazało, w finale trafiliśmy na Legię. To było coś zupełnie niespodziewanego, że odnieśliśmy wielki sukces. Myślę, że widowisko było jak najbardziej emocjonujące.
– Muszę się przyznać, że finału nie oglądałem, ale wszystkie poczynania obserwowałem od początku. Wracając do esportowej pracy. Co należy do twoich działań?
– Zajmuję się koordynacją całego projektu od strony Pogoni Szczecin. Do mnie należą wszystkie kwestie formalne: zgłaszanie drużyny do Ekstraklasy, pisanie umów. Przygotowuję również koszulki i sprzęt dla graczy. To w głównej mierze należy do moich działań. Wszystkie sprawy techniczne przejmuje Polbit, którego ekipa odnajduje się w tym naprawdę zadowalająco. Współpracuje nam się bardzo dobrze, a jest to piekielnie ważne przy fuzji, jakiej dokonaliśmy. Można powiedzieć, że większość obowiązków spoczywa po ich stronie, lecz jest to oczywiste z wiadomych względów. Mają dużo lepszą wiedzę praktyczną, jeśli chodzi o wyszukiwanie zawodników, scouting, podpisywanie warunków z zawodnikami – te kwestie również przejmuje Polbit. Natomiast wszystkie decyzje marketingowe, plan budowania zespołu, wystawiania i tworzenia nowych dywizji, podejmujemy wspólnie. Mamy pewną grupę osób, która tworzy niejaki zarząd esportowej komórki. Spotykamy się razem, rozmawiamy na różne tematy i podejmujemy obustronne decyzje. Cały czas mamy to w głowie, że bez Polbitu byłoby nam znacznie trudniej. Zwłaszcza na taką skalę, jaką wszystko planujemy wdrożyć.
– Ich doświadczenie jest naprawdę bezcenne.
– Tego nie można im odebrać. Organizowali turnieje w Counter Strike’a, w League of Legends. Co tu dużo mówić, znajomość środowiska esportowego jest niezwykle istotna. Kiedyś sam posiadałem niezła wiedzę na temat: „kto”, „skąd” i „czym” się zajmuje. Szczególnie wtedy, kiedy bardziej się tym interesowałem, nazwiska nie były mi obce. Teraz zaczynam poznawać ludzi z branży, mam z nimi kontakt mailowy, telefoniczny, czasami nawet face to face. Również uczę się tego powoli, od początku. Polbit i cała polska esportowa rodzina znali się wcześniej, więc było to też dużym ułatwieniem. Choćby wypożyczenie Marcina Sczesa z drużyny ALSEN-Team, bez Polbitu musiałbym bardzo długo szukać jakichkolwiek kontaktów.
– Z esportem tak właśnie jest. Poznasz jedną osobę, to zaraz poznajesz wszystkich wokół. Powstaje siatka znajomości, która ułatwia Ci działanie w tym środowisku.
– Do tego środowisko esportowe jest bardzo przyjaźnie nastawione i chce budować silną markę w Polsce i na świecie. To jest moje takie pierwsze spostrzeżenie, przy bliższym zagłębieniu się w temat. Nikt nie rzuca kłód pod nogi, tylko wzajemnie sobie pomaga. Jeśli zapytasz o coś, czego nie wiesz, zawsze dostaniesz odpowiedź. Istnieje rywalizacja w świecie esportu, temu nie można zaprzeczyć, jednak widzimy ją tylko na turniejach. Jeżeli chodzi o organizację, wdrażanie pomysłów, stawianie pierwszych kroków, to zawsze można liczyć na wsparcie innych.
– Słyszałem takie zdanie, że „niewejście Pogoni w esport, byłoby biznesowym głupstwem”. Zgadzasz się z tym?
– Jasne, że się zgadzam. Wejście w esport daje nam marketingowo bardzo dużo. Nie znajdziemy chyba osoby, która nam tego nie potwierdzi. Pewnie z tego względu, że jest to kolejna część „marketingowego tortu”. Trafiamy do całkiem innego targetu, niż na co dzień, możemy wyjść poza obręb sportu tradycyjnego, piłki nożnej i dotrzeć do wcześniej nieznanych nam osób. Tak samo jeśli chodzi o aspekt biznesowy. Jest to kolejna opcja dla naszych partnerów. Dostają oni nową możliwość sponsoringu i reklamy, czegoś innowacyjnego, nowoczesnego i związanego cały czas z Pogonią i z esportem, ale z całkiem innej strony.
– Informacja o tym, że wkraczacie w świat sportów elektronicznych został przyjęta przez fanów bardzo pozytywnie. Sam się ucieszyłem. Zwłaszcza, że kilka polskich klubów już miało ten krok za sobą. Choćby Legia Warszawa, GKS Tychy.
– Zauważyłem, że bardzo dużo klubów, w tym samym momencie, angażuje się w esport. Obserwując działania Jagiellonii, muszę przyznać, że jestem pod wielkim wrażeniem. Nie mówiąc już o Legii, która na FIFĘ postawiła bardzo mocno. To jest chyba pierwsza drużyna, która zaczęła z tak wielkim zaangażowaniem działać w esporcie. Mają bardzo ciekawą wizję prowadzenia tego działu. Również Lechia Gdańsk, czy Arka Gdynia zrobiła ku temu krok. Widać też, że za każdym stoi jakaś esportowa organizacja bądź firma, która ich wspiera. Dzięki temu, dają tej dziedzinie możliwości rozwoju.
– Mówiłeś, że sukces Ekstraklasa Games zauważyły władze klubu. Jaki pogląd mają właśnie oni, ludzie zarządzający Pogonią?
– Wiedzą o tym na pewno. Doszły do mnie informacje, że mistrzostwo w Ekstraklasa Games było zauważone przez prezesów klubu. Na pewno ucieszyły one zarząd, bo jest to jakby nie patrzeć, Mistrzostwo Polski. Może nie w piłce nożnej, ale w esporcie. Na początku naszej działalności uważamy to za spore osiągnięcie. Należałoby osobiście zapytać prezesów czy śledzą zmagania naszych zawodników. Są informowani o mniejszych bądź większych sukcesach, a namiastkę wiedzy, na temat esportu w Pogoni Szczecin, na pewno posiadają.
– „Przyszedł mistrza czas”, ale w inne sferze! (nawiązanie do hasła często występującego wśród kibiców Pogoni Szczecin, część oprawy stadionowej „Żeby nadszedł mistrza czas” przyp. red.) Chciałbym zapytać o współpracę z Polbitem, już trochę o niej wspomniałeś. Zauważyłem, że skupiając się na Pogoni, kilka ważnych spraw odłożyli na bok. Niektóre projekty ucichły. Być może organizują coś wielkiego, dlatego nie chcą nic mówić.
– Tutaj dochodzimy do kwestii owianej lekką tajemnicą. Kombinujemy coś wielkiego. Niedługo dowiecie się co… (wywiad przeprowadzony został na początku czerwca, chodziło o ujawnioną już organizację piratesports) Pomijając tajemnicze kwestie, angaż w drużynę esportową zajął bardzo dużo czasu. Nie można robić kilku rzeczy na raz, a na pewno nie jest łatwo robić je wszystkie dobrze. Należy się skupić na jednej i wykonać ją jak najlepiej. Od powstania drużyny zrobiliśmy jeden turniej w FIFĘ. Specjalnie nie nagłaśnialiśmy mocno tej imprezy, bo chcieliśmy przetestować i zobaczyć technicznie, na czym stoimy.
– Byłem bardzo zdziwiony, dlaczego to wydarzenie zostało tak słabo wypromowane. Teraz mam na to odpowiedź.
– Chcieliśmy trafić do osób zainteresowanych, do użytkowników, którzy wcześniej obserwowali poczynania Polbit Esport League. Nie chcieliśmy robić masowego turnieju, ponieważ naszym celem było sprawdzenie działań w teorii i praktyce. Przetestowania tego, na co jesteśmy gotowi. Zorganizowaliśmy zatem zawody, w których wystartowało około 40 graczy. Przeprowadzone zostały na trzech platformach: Xbox, Playstation i PC. Przetestowaliśmy również kwestie komentatorskie, które są bardzo ważne, by widowisko miało swój charakter. Chcemy, by takie turnieje obywały się cyklicznie. Wybudowana hala Polbitu posiada świetne zaplecze techniczne, co niebywale ułatwia nam wdrożenie pomysłu w życie. Poza tym firma ta dysponuje super sprzętem, przez co nie musimy grać tylko w FIFĘ, ale możemy spróbować organizacji turniejów w inne gry. Na pewno będziemy z tego korzystać i promować to poprzez Pogoń Szczecin. Chcemy mówić o tym głośniej. To takie małe wyjaśnienie, dlaczego turniej był „cichy”. Jeśli chodzi o sam Polbit Esport League, to ich wszystkie siły zostały przekierowane na budowanie dywizji esportowej. Musieli skupić się na jednym zadaniu, właśnie po to, by wykonać je jak najlepiej.
– To wszystko wyjaśnia. Nie ukrywam, że ze znajomymi byliśmy zaskoczeni, że pierwszy turniej organizowany był z tak małym rozmachem.
– Chcemy, by wszystko było zrobione profesjonalnie. Nie chcemy robić niczego „po łebkach”, żeby przez palce uciekały nam ważne sprawy. Nic na siłę, zwłaszcza, że nie chcemy nikogo zawieść.
– Jest to bardzo dobre podejście. Wydaje mi się, że brakuje go kilku organizacjom na polskiej i światowej scenie. Organizując turnieje, porywają się z motyką na księżyc, a ostatecznie wychodzi „klapa”.
– Może nie jesteśmy doświadczonymi graczami na scenie esportowej, ale jesteśmy doświadczonym graczami w świecie marketingu i biznesu. Z mojej perspektywy wiemy jak to robić i chcemy robić to tak, jak dotychczas – najlepiej. Czy to w piłce, czy w biznesie, czy w esporcie. Chcemy być profesjonalni.
– Jak wyglądała rekrutacja do drużyn? Wspomniałeś o wypożyczonym zawodniku z ALSEN-Team.
– Tak, był to Marcin „mrn” Sczes, który grał u nas w Ekstraklasa Games na Xboxie. Nikodem „Piko” Pawlak grał na Playstation 4. Natomiast dwaj kolejni zawodnicy byli wyłonieni z kwalifikacji Ekstraklasowych. Byli to: Mateusz „Niuniuś” Ołów (Xbox), oraz Mikołaj „CzapliQ” Czaplicki (Playstation). Jak można zauważyć, najmocniej skupiliśmy się na FIFIE i nie będę tego ukrywał. Od strony Pogoni jesteśmy głównie skupieni na tej grze i chcemy w niej odnosić najlepsze wyniki. Jest ona nam najbliższa, więc to ją najmocniej promujemy. Naturalne jest też to, że Ekstraklasa najbardziej inwestuje w grę od EA. Przecież obie firmy są mocno związane z piłą nożną. Counter Strike’iem i League of Legends zajmuje się Polbit, gdyż freakiem tych tematów jest Bartek. Jest w to niesamowicie zaangażowany: szuka zawodników, przedstawia nam ekipy, które mogłyby u nas występować, załatwia mnóstwo niezbędnych spraw. Po ogłoszeniu drużyny w social mediach, odzew był ogromny. Otrzymaliśmy mnóstwo wiadomości z propozycjami występowania dla naszej organizacji, dostawaliśmy ogrom tekstów na wzór autoreklamy zespołów. Jednym z naszych głównych założeń jest dawanie szansy gry młodym zawodnikom. Jesteśmy na takim etapie, że musimy budować ścisłe struktury projektu. Dlatego chcemy szukać perełek, chcemy ich promować. Drużyna, która występuje u nas w dywizji Counter Strike’a, nazywała się wcześniej FBI i występowała jako mix. Środowisku, które jest zaangażowane w scenę „Kantera”, ta nazwa może coś mówić. Chłopaki są świetnym kolektywem, ale najpopularniejszym zawodnikiem jest Olek „hades” Miskiewicz (obecnie występuje na testach w x-kom AGO, przyp. red.). Ten zespół cały czas się klaruje. W Swarzędzu podpisaliśmy wspólnie umowę z a zaraz po tym, chłopaki wystąpili na lanie, już jako Polbit Pogoń Szczecin. Nie jest to niczym dziwnym, że zawodnicy wciąż szukają swojego miejsca, zmieniają ekipę, „docierają się”. Jest to naturalny proces, zwłaszcza przy pierwszych tygodniach wspólnego grania. Mieliśmy już swoje małe sukcesy, można powiedzieć, że nawet z czołówką polskiego CS’a. Pokazaliśmy kawał dobrego „Kanter Strajka” w meczu z Izako Boars. Na tym nam właśnie zależy. Chcemy się rozwijać, utrzymywać wysoką formę, szukać młodych i utalentowanych chłopaków. Przy tej sekcji zakładamy sobie cel kilkuetapowy. Wiemy, że nie będzie wielkich sukcesów od razu, dlatego musimy zbudować sobie markę, poznać całość środowiska CS’owego, musimy się go nauczyć.
– Pamiętam właśnie tę informację. Właściciele Good Game League pozwolili Wam się udzielić jako Pogoń Szczecin. To było miłe z ich strony.
– To też był dosyć ciekawy zbieg okoliczności. Chłopaki mieli już pewien plan na siebie, na swoją przyszłość, ponieważ byli po rozmowach z jedną organizacją. Jednak od początku pojawiły się tam problemy na tle finansowym i organizacyjnym. Apelowali więc, że szukają kogoś, kto wziąłby ich pod skrzydła. Po analizie zawodników i po sprawdzeniu wyników, uznaliśmy, że są to osoby, którym możemy zaufać i należy dać szansę. Jak wspomniałem, pojechaliśmy nawet do Swarzędza, by się z nimi spotkać. Mieliśmy już dogadane wszystkie szczegóły. Była zatem okazja, by spotkać się w jednym miejscu, więc skorzystaliśmy.
– Czy wszyscy zawodnicy są z okolic Szczecina?
– Nie, chłopaki są „porozrzucani” po świecie. Jeden mieszka w Anglii, kolejny w Niemczech, są chłopaki z Warszawy, ze Śląska… Jeśli chodzi o CS’a, to chyba trudno stworzyć coś dobrego na zasadzie lokalności. Chociaż nie ukrywam, że jako Pogoń zwracamy na to uwagę, gdyż chcemy dawać szansę zawodnikom z regionu. Jak popatrzymy na mapę Polski, skąd wywodzą się najlepsze organizacje, to przeważa Śląsk i Warszawa. Kreują się jako najważniejsze esportowe ośrodki. Nasz zachód i północ kraju troszeczkę kuleje, więc chcemy zapełnić tę lukę. Turnieje które będziemy organizować, będą po to, by znajdywać właśnie tych rodzimych zawodników. Zwłaszcza takich, którzy mogliby nas wesprzeć, a także dodać sporo jakość. Nie wiem czy wszyscy to wiedzą, ale „Piko”, który grał w Ekstraklasa Games, jest z Nowogardu. Określamy go jako „naszego chłopaka”. Jest naszym powodem do dumy. To, że mamy go blisko, jest ogromnym udogodnieniem, choćby pod względem marketingowym – możemy zrobić z nim nagrywki, czy zdjęcia. Co prawda odległość w dzisiejszych czasach nie jest aż takim dużym problemem, bo przyjechanie z drugiego końca Polski do Szczecina już nie jest tak emocjonującą wyprawą jak kiedyś.
– Jesteście organizacją profesjonalną, więc każdy zawodnik ma profesjonalny kontrakt. Zarządzanie od wewnątrz jest na najwyższym poziomie?
– Tak, dopinaliśmy kontrakty z każdym z zawodników Counter Strike’a, League of Legends oraz FIFY. Wszyscy gracze mają podpisane umowy.
– Zainteresowanie na początku było duże. Jednak wyniki na social mediach (lajki oraz komentarze fanów) mogłyby być lepsze.
– Jeśli chodzi o media społecznościowe, naszym zamysłem było działanie na stronie Polbit Esport League. Połączyliśmy dwa brandy: Pogoni Szczecin i Polbitu, musieliśmy sobie z tym w jakiś skonkretyzowany sposób poradzić. Wspomniana strona miała już dość dobrze rozbudowane zasięgi, zgadzał się również target, bo osoby obserwujące tamten profil, raczej są zainteresowane esportem. Dążymy do tego, by postawić profesjonalną stronę, gdzie będziemy kumulować wszystkie informacje. Pragniemy, aby nasze sociale działały na bieżąco oraz informowały zainteresowanych użytkowników o najświeższych i najważniejszych rzeczach. Potrzebne jest nam do tego zaplecze osobowe, które jest w trakcie tworzenia. Organizujemy struktury, które będą się tym zajmowały. Nie możemy oczekiwać wiele, gdyż jesteśmy na rynku dopiero od kilku krótkich miesięcy. Warto wspomnieć, że media Pogoni Szczecin informowały również o najważniejszych kwestiach Na ten moment struktura social media i struktura strony internetowej jest w trakcie budowy. Wczesny start Ekstraklasa Game i Ekstraklasa Cup zmusił nas do tego, by zacząć cały projekt nieco szybciej. Początkowo wszystko było tworzone nie w ten sposób, jak być powinno. Zdajemy sobie sprawę z tego, że takie rzeczy, powinny być przygotowane dużo wcześniej. Jednak sytuacja wymusiła na nas taki, a nie inny obrót sprawy. Myślę, że mimo przeciwności jakie napotkaliśmy, wyszło nam całkiem dobrze i wiem, że w trakcie działania projektu będziemy mieć czas na dopracowywanie nieprawidłowości.
– Poradziliście sobie. Nie było widać tego falstartu.
– Był taki moment, że myśleliśmy o założeniu osobnego page’a. Później przeanalizowaliśmy to jeszcze raz i doszliśmy do wniosku, że jeżeli nie mamy struktury, która mogłaby tym zarządzać, lepiej nam będzie skorzystać z czegoś, co już działało – i to nawet całkiem nieźle. Również zapisy na turniej odbywały się poprzez stronę Polbit Esport League, więc wykorzystaliśmy narzędzie, które było sprawdzone i działało bardzo dobrze. Na tym się opieraliśmy. Poczekajmy, aż rozwiniemy się do tego stopnia, by sam podmiot miał świetnie działające struktury social mediów. Liczę, że nastanie to w krótkim czasie.
– To bardzo przemyślane działania. Wspomnieliśmy o naszym lokalnym podwórku. Zauważyłem, że również wyczułeś problem z esportem na Pomorzu Zachodnim. Jak się do tego odniesiesz?
– Mamy uzdolnionych graczy, którzy pochodzą z naszych rejonów, ale jeżeli nie ma organizacji, która mogłaby wyłapywać tych zawodników i dawać szansę pokazania się, to przez to uciekają oni gdzieś indziej. Najlepszym przykładem jest Paweł „byali” Bieliński z Polic, który wiele lat grał w Virtus.Pro. Jak widać umiemy pokazać się z dobrej strony w esporcie i osiągać super wyniki. Dlatego muszą powstawać nowe organizacje. Takie, które stoją na pewnych, silnych nogach i będą w stanie dać jakość, będąc mocnymi drużynami na krajowej scenie.
– Spinając klamrą cały wywiad. Jak widzisz esport w przyszłości? Stabilizacja, fala wznosząca czy wręcz przeciwnie, esport będzie upadał? Biorąc pod uwagę dwa dobre przykłady gier PUBG i Fortnite. Był wielki szum, organizacje potworzyły sekcje do tych tytułów, a one „odwdzięczyły się” im przygasającym hypem. Esport to niezwykle grząski teren.
– Na dzień dzisiejszy ciężko przewidzieć, jak esport będzie wyglądał za kilka lat i w jaki sposób zacznie się rozwijać. Uważam jednak, że fala będzie wznosząca. Pewnie pojawią się kolejne inwestycje ukierunkowane w rozwój sportów elektronicznych, bo widzimy to nawet teraz. Nowości, takie jak gry Battle Royale, pojawiają się i odnoszą sukces – niektóre tymczasowy, ale nadzwyczaj ogromny. Epic Games, które wydało Fortnite, trafiło w dziesiątkę. Na rynku gier powstają nowe tytuły, a zainteresowanie nimi przerzuca się z jednego na drugi, choć są gracze, którzy przy Fortnite zostaną. Ale są też Ci, którzy wciąż szukają nowości. Wydaje mi się, że trzeba po prostu ustabilizować rynek. Niektóre gry, które są grywalne – przemijają, ale wciąż istnieją klasyki, do których się wraca, a ludzie cały czas w nich się bawią. Też nie wszystkie gry nadają się do esportu. Pamiętasz Apexa? Zaraz będzie coś nowego i nowego, każdy próbuje, sprawdza i weryfikuje. Rynek marketingowy ciągle działa, a naturalne jest to, że firma rzuca ogromne pieniądze na promocję jednego projektu, przez co zainteresowanie innym tytułem spada. Myślę, że tego się nie da uniknąć. Duże inwestycję będą czynione w jednym kierunku, a nagle front się zmieni i nastanie moda na coś innego. Nieśmiertelność CS’a, LoL’a i FIFY jest dla mnie zadziwiająca. Ewenement, który trudno wytłumaczyć, bo śmiem twierdzić, że owe gry będą wciąż trwały i ewoluowały. Nowe możliwości, lepsza grywalność, wszystko idzie właśnie w tę stronę. Ludzie mocno rozwijają się jako populacja i to samo dzieje się z grami komputerowymi. Z roku na roku dostosowywane są one do coraz bardziej rozbudowanych potrzeb. Kiedyś były one bardzo proste, a dziś? Zobacz ile mamy możliwości.
– Dochodzi do tego wszystkiego VR…
– I nie wiadomo w jaką pójdzie stronę, jak mocno się rozwinie. Te wszystkie innowacje są niesamowicie ciekawe. Będzie coraz więcej inwestorów, coraz więcej biznesu, który się jeszcze nie zdecydował, żeby wejść w świat sportów elektronicznych. W końcu zrobi ten krok i popcha wszystko do przodu jeszcze bardziej. W pewnym momencie zawsze pojawi się „STOP”. Ale nie wiadomo, czy to będzie „STOP” dlatego, że pojawi się coś lepszego i nowszego. Może właśnie tylko taką opcje możemy przewidywać. Dużo, dużo przed nami…
– Według mojej koncepcji roczniki, które przeżywały na ten moment najlepsze lata esportu, to dzięki nim rynek sportów elektronicznych za kilka lat może się rozwinąć jeszcze bardziej. Każdy z moich rówieśników dorośnie, a poczynania graczy będziemy oglądać na takim samym porządku dziennym, jak oglądamy dziś choćby piłkę nożną. Będzie to już wtedy całkowicie normalne.
– To naturalne zmiany pokoleniowe, które wszystko napędzają. Jesteś z rocznika ’99, ja jestem z ’88, czyli urodziłem się jeszcze przed rokiem dziewięćdziesiątym. Ta zmiana pokoleniowa już jest między nami mocno widoczna. Ja rynek esportu traktuję na pewno całkiem inaczej niż ty. Następne pokolenia będą do niego podchodziły z jeszcze innej strony. Wydaje mi się, że będą traktowały go poważniej. Profesjonalizacja esportu będzie się stale rozwijać, choć już dziś widzimy, że stoi na naprawdę niezłym poziomie. Wystarczy spojrzeć na rynek zachodni lub nawet na wschodni, gdzie organizacje azjatyckie są potęgami, które świetnie sobie radzą. U nas, choć dopiero to raczkuje, na szczęście też są organizacje prowadzone po mistrzowsku. Funkcjonują na genialnych warunkach, z super sponsorami, gdzie wszystko jest dobrze przemyślane i zarządzane. Takich tworów będzie coraz więcej, jestem przekonany.
– My, dorastając, pchamy esport do przodu.
– Jasne! Myślę, że z roku na rok będzie coraz więcej profesjonalnych graczy. Ale nie takich co grają 8 godzin dziennie i nazywają się „prosami”. Tylko takich, którzy będą zarabiać pewne pieniądze i grać w rzetelnie działającej organizacji.
– Ostatnie trzy, cztery lata były czymś niezwykłym. Totalny wybuch potencjału esportowego. Oby on trwał i trwał!