Niestety w wielkim finale IEM Szanghaj nie będzie nam dane zobaczyć Virtus.pro. Polacy przegrali swoje spotkanie wynikiem 1:2.
Rozpoczęliśmy na trainie – wyborze Virtus.pro. Pierwsza pistoletówka dość łatwo wpadła na konto „pashy” i spółki, co pozwoliło im oddalić się nieco z wynikiem od rywala. Kolejne rundy były dość wyrównane, a połowa zakończyła się wynikiem 8:7 na korzyść TyLoo. Był to wynik o tyle dobry, że VP było po trudniejszej stronie, czyli po stronie atakującej. Na początku drugiej połowy miała miejsce niezwykle kuriozalna sytuacja. TyLoo przejęło bombsite B, nie tracąc przy tym żadnego gracza. W sytuacji 5 na 5 Polacy zdecydowali się odbijać, co było oczywistą decyzją. Cały retake przebiegł idealnie, żaden z virtusów nie stracił życia, więc pozostało tylko rozbrojenie bomby. Do jej wybuchu pozostało nieco ponad 10 sekund a VP miało zestaw do rozbrajania. Co mogło pójść nie tak? Sprawdźcie sami pod tym adresem. Jak sami widzicie była to dość absurdalna sytuacja, której raczej nie widujemy w profesjonalnych meczach. Takie i inne błędy kosztowały Virtus.pro kilka rund, których zabrakło w samej końcówce spotkania. Gdyby bomba została rozbrojona w tej nieszczęsnej pistoletówce, prawdopodobnie Niedźwiedzie cieszyłyby się z awansu do wielkiego finału. Wróćmy jednak jeszcze na chwilę do przebiegu spotkania. Jako pierwsze bezpieczną granicę 15 rund osiągnęło TyLoo, jednak VP zdołało się wybronić, doprowadzając do dogrywki. Jedna porcja doliczonego czasu nie wystarczyła, dopiero druga dogrywka wyłoniła zwycięzcę, czyli TyLoo.
Ne drugiej mapie wiele wskazywało na porażkę VP. Było to inferno – wybór TyLoo. Polacy grali już raz tę mapę na szanghajskim IEM-ie, wygrywając wtedy z 5Power 16:14. Wydawać by się mogło, że zadanie przed Polakami jest trudniejsze, ponieważ TyLoo jest o wiele wyżej notowanym zespołem niż 5Power. Na szczęście statystyka pozostała statystyką, a Virtus.pro zwyciężyło dość gładko inferno wynikiem 16:9. W porównaniu do traina widzieliśmy sporą poprawę gry VP. Decyzje podejmowane były naprawdę mądrze, a każdy z zawodników starał się popełniać jak najmniej błędów, które zadecydowały o porażce na pierwszej mapie.
W trzecią mapę VP wchodziło już bardziej wyluzowane, mocna wygrana na inferno dała chłopakom sporo pewności siebie. Cache był niezwykle zacięty już od samego początku. Żadna z ekip nie była w stanie wypracować prowadzenia większego niż 3 rundy, co tylko powinno lepiej zobrazować nam, jak wyrównana była walka na decydującej mapie. Pierwsza połowa zakończyła się z jedno punktowym prowadzeniem ze strony TyLoo. Druga pistoletówka podobnie jak pierwsza wpadła na konto chińskiej formacji, jednak tak samo, jak na początku cache’a VP zdołało wygrać force’a, już po chwili wychodząc na lekkie prowadzenie. Niestety na rundach full, lepiej prezentowało się TyLoo, które dość szybko nadrobiło straty, tylko po to, by już po chwili wyprzedzić swojego przeciwnika. Podobnie jak na trainie do piętnastej rundy jako pierwsze dotarło Tyloo, jednak i tutaj VP zdołało obronić dwa punkty meczowe, walcząc tym samym o zwycięstwo. Do wyłonienia zwycięzcy nie wystarczyła jedna dogrywka, dopiero w drugiej poznaliśmy pierwszego finalistę IEM Shanghaj 2018, czyli Tyloo.
Virtusi wracają do domów z nagrodą wysokości 22 tys. dolarów. Jednak nie o pieniądze tutaj chodzi. Virtus.pro pokazało się na tym turnieju z naprawdę dobrej strony, i było naprawdę blisko do osiągnięcia zamierzonego celu – zwycięstwa. Na uwagę zasługuje tutaj również Filip „Neo” Kubski. Wiele osób mówi, że legenda CS-a 1.6 powinna przejść na emeryturę, a tutaj w Szanghaju Filip zamknął usta krytyków. W półfinale był najlepszym zawodnikiem, jeśli chodzi o różnicę zabójstw i zgonów. „Neo” wykręcił 88 fragów, ginąc przy tym zaledwie 74 razy, co daje nam czternaście na plusie. Warto również wspomnieć o Kubie „Kubiku” Kubiaku, ponieważ już teraz widać efekty pracy nowego analityka Virtus.pro. Gra Niedźwiedzi wygląda o wiele stabilniej i mądrze, a rundy pistoletowe nie są już zmorą, tylko atutem składu znad Wisły. Co ciekawe, gdyby o zwycięstwie decydowała liczba zdobytych rund, to w finale zobaczylibyśmy Virtus.pro. Polacy zdobyli 54 rundy, przy 53 na koncie TyLoo. Jest to oczywiście marne pocieszenie, ale pokazuje nam, że porażka VP nie była sromotna. Niedźwiedzie walczyły naprawdę zacięcie, zobaczymy, co przyniosą następne mecze, jednak należy być dobrej myśli. Dojście nowego snajpera odciąży lekko „pashę”, który będzie mógł skupić się na grze karabinami, gdy z AWP nie będzie mu wchodziło. Również współpraca z „Kubikiem”, która już teraz przynosi świetne efekty, napawając nadzieją na coraz lepsze wyniki. Jednakże jest to temat na osobny artykuł.
Virtus.pro | IEM Szanghaj 2018 de_train 11:16 de_inferno 16:9 de_cache 18:22
| Tyloo |
1 | 2 |