„Klątwa” FaZe w końcu przerwana

Stało się FaZe Clan w końcu przerywa swoją nieszczęśliwą passę porażek w finałach, pokonując Astralis 3:0 na IEM Sydney 2018! Od kilku turniejów FaZe dochodziło aż do samych finałów lecz tam ulegało innym drużynom, najlepszym przykładem może być finał IEM Katowice 2018 i porażka z Fnatic, czy drugie miejsce podczas ELEAGUE Major 2018. Patrząc po wyniku mogłoby się wydawać, że FaZe nie dało swoim przeciwnikom najmniejszych szans, w końcu wygrać trzy mapy podrząd na jedną drużynę,  w wielkim finale, to nie lada sukces. Jednak jeśli przyjrzymy się tym wynikom z bliska zobaczymy, że pomimo wyniku 3:0 w mapach spotkanie było naprawdę wyrównane.

Cache

Pierwsza mapa była wyborem FaZe, i to właśnie europejska formacja zgarnęła pierwszą rundę pistoletową. Jednak Astralis nie dało za wygraną, pokonując przeciwnika na rundzie force buy, i zapewniając sobie tym samym kolejne 3 oczka. Dalsza część pierwszej połowy nie wyglądała już tak dobrze dla Duńczyków, grających po ct, kończąc się wynikiem 10:5 na korzyść FC. Jednak na odpowiedź Astralis nie trzeba było długo czekać, po zdobyciu drugiej pistoletówki Duńczycy zbliżyli się do FaZe na wynik 10:8. W końcu przyszła runda mapowa, takie rundy Astralis miało dwie,  jednak nie wykorzystało żadnej z nich. Jak dobrze wiemy niewykorzystane okazje lubią się mścić, tak było też w tym przypadku. FaZe potrzebowało zaledwie jednej dogrywki aby zamknąć cache’a wynikiem 19:17.

Przeczytaj:  Izako Boars z dwoma zwycięstwami w Gametoon Challenge!

Overpass

Overpass będący jednym z lepszych jak nie najlepszym wyborem Astralis, wydawał się być gwarantem wyrównania wyniku w mapach. Początek spotkania zdawał się to potwierdzać. Po wygraniu rundy pistoletowej Duńczycy zdobyli dwie kolejne, niestety tutaj kończy się lista sukcesów podczas pierwszej połowy. Oprócz dwóch rundy wygranych gdzieś po drodze przez Astralis, to FaZe dominowało pierwszą część overpassa. Pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 10:5 dla FaZe, co nie napawało optymizmem fanów Astralis. Jednak duński zespół chciał jeszcze powalczyć na swoim wyborze. Astralis zdobyło drugą pistoletówkę co przybliżyło ich nieco do FaZe. Jednak europejski super-team ruszył z kopyta, doprowadzając do wyniku 14:8 na swoją korzyść. Gdy wydawało się, że overpass dobiega końca Astralis zaczęło odrabiać straty. Tym razem to FaZe miało dwie szanse aby zamknąć overpassa w regulaminowym czasie gry, jednak Astralis okazało się wystarczająco silne aby wybronić obie rundy mapowe. Tutaj do wyłonienia zwycięzcy, potrzebne były aż dwie dogrywki. W drugim czasie doliczonym FaZe wykorzystało pierwszą szansę, aby dopisać mapę przeciwnika na swoje konto przy wyniku 22:20.

Przeczytaj:  Aristocracy lepsze od adwokaciku w ramach 8. sezonu StarSeries

Train

Ostatnią mapą był de_train, wiele osób skreślało szanse Astralis na zwycięstwo, w końcu był  to wybór zawodników FaZe Clanu. Jednak początek mapy z pociągami wyglądał zupełnie inaczej. Astralis rozpędziło się bardzo mocno wygrywając aż dziesięć rund z rzędu! Dopiero przy wyniku 10:0 FaZe obudziło się, wydawałoby się że za późno. Pierwsza połowa skończyła się wynikiem 11:4 dla Astralis. Duńczycy byli dosłownie o krok od zwycięstwa. Wygranie rundy pistoletowej oznaczałoby prawdopodobnie koniec trzeciej mapy. Stało się jednak inaczej, zawodnicy FaZe Clanu po wygraniu rundy pistoletowej zaczęli powoli ale skutecznie odrabiać straty. Nagle z wyniku 11:4 zrobiło się 14:14, co oznaczało mniej więcej tyle, że Astralis jest w wielkich tarapatach. Pomimo wszelkich starań Duńczykom nie udało się doprowadzić nawet do dogrywki. FaZe konsekwentnie wykorzystywało każdy błąd przeciwnika co zaowocowało wynikiem 16:14.

Jak sami widzicie, pomimo pozornej dominacji FaZe mecz był naprawdę zacięty i wyrównany. Tak naprawdę sześć rund, bo tyle w sumie zawodnicy Astralis mieli mniej od kolegów z FaZe, było warte 58 tysięcy, czyli różnicę nagród dla obu drużyn. FaZe wraca do domu ze 100 000 $ i tytułem mistrza Sydney, a Astralis z 42 tysiącami dolarów i wielkim niedosytem, w końcu od zwycięstwa dzieliło ich zaledwie sześć rund…